Co roku mam ten sam dylemat. Jak ubrać choinkę.
Kolorowo, wystylizować na jeden kolor?
Albo ozdobić ja wyłącznie pomarańczami, orzechami włoskimi pomalowanymi na złoto...
A wszystko zaczyna się tak: robię z dziećmi przegląd ozdób choinkowych i okazuje się, że ten aniołek musi być koniecznie, brokatowego łabędzia też nie może zabraknąć. A piękna baletnica w białej spódniczce?
I tak moja choinka jak co roku wygląda kolorowo.
własnoręcznie zrobione aniołki na choinkę.
Zrobiłam je w grudniu 2007 roku, nie mając pojęcia, że wytrzymają tak długo, nie zniszczą się i nie przypuszczając, że kiedyś je zaprezentuję na blogu.
Do ich wykonania użyłam zwykłej gazy, do wypełnienia główki - waty,
do wykonania sukienki - sztywnej ozdobnej siatki zakupionej w hurtowni kwiatów.
Dół sukienki obszyłam kawałkiem bawełnianej tasiemki.
Do zrobienia włosków wykorzystana została resztka włóczki.
Moża wymyślać różne fryzurki. Oczy to po prostu kropki a usteczka z czerwonego papieru przyklejone klejem. I przez 9 lat to się trzyma. Nieźle.
Oooo, to mój ulubiony, z długimi jasnymi włosami.
Nóżki i rączki aniołka to po prostu kawałek mocnego, średnio grubego sznurka.
Oczywiście, aniołek musi mieć skrzydełka i moje mają skrzydełka wycięte z kremowego grubego papieru.
W sumie mam ich chyba z siedem.
Bardzo je lubię.
Oczywiście nie mogłam zapomnieć też o gwiazdkach szydełkowych.
Oto jedna z nich, troszkę pognieciona bo dopiero co została wyciągnięta z pudełka.
W tym roku dziergam jeszcze inne gwiazdki, Magda zresztą też.
Ale efekty pracy pokażemy już na naszych choinkach tuż przed Wigilią.
Ania
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz